Takiej treści podziękowanie zamieściłam na serwisie
chomikuj.pl, a dziś wrzucam tu.
Z hejterskimi opiniami spotkałam się niejednokrotnie.
Wredne, do bólu zjadliwe, których jedynym celem jest zniszczyć twórcę lub jego
pracę. Pojawiają się na każdym kroku i w każdym obszarze. Hejtują filmy, aktorów,
celebrytów…, ale że ja dorobię się własnej gromadki nienawistników, w życiu bym
nie przypuszczała. Żadna ze mnie celebrytka, o reszcie nawet nie wspomnę, bo to
by dopiero był śmiech na sali :) A jednak – swoich hejterów też mam! A wszystko za
sprawą Tajemnic, które ostatnio
zasypała lawina ocen i opinii. Wrednych!
Jak się domyślacie, pierwszą reakcją na tę nagonkę była biała
gorączka. A potem zaliczyłam pełne spektrum emocjonalnych reakcji – kontrolowana
wściekłość, dół, zwątpienie, w końcu rozbawienie i politowanie… dla nich. Bo
czegóż w ich opiniach nie ma? A że grafomaństwo, a że horror to czytać, a że
seks, od którego zbiera się na wymioty, i dalej – że wypociny gimnazjalistki, że
zdania puste jak butelki, et cetera, et cetera, et cetera. Im więcej dobrych
słów o Tajemnicach pojawia się
gdziekolwiek, tym bardziej oni rozkręcają hejterską inwencję.
Zaczęłam dociekać, skąd nagle ta jawna nienawiść. Trochę to trwało, ale w końcu dokopałam się sedna - grupa owych literackich oponentów
skupia się wokół debiutującej autorki, która krótko przede mną też opublikowała
romans paranormalny.
Wnioski…? Nasuwają się same.
Cóż, pewnie w ich mniemaniu fajnie zawiązać towarzystwo
wzajemnej adoracji, a potem znaleźć
ofiarę i skupić się na nienawiści, ale jak dla mnie to chore. Niemniej
zawiązali, znaleźli, skupili się i teraz czepiają się nie tyle książki, ile właśnie mnie: tak się nie pisze pani pisarko..., książka pani Rewers...,
pisanie pani Rewers..., Magdalena Rewers to, Magdalena Rewers tamto. Piszą i
piszą, a jak już nie piszą, to serwują jedynki – po prostu cokolwiek, co głośno
i wyraźnie wykrzyczy „Magdalenie Rewers mówimy NIE!” Ale chyba nie tędy droga. To
nie moja wina, że książka ich faworyty zdecydowanie marnie się sprzedaje, a
autorka nie odniosła sukcesu.
Moja książka, niezależnie od tego, jak się sprzedaje, i tak
jest dla mnie sukcesem, bo jest. Bo nie musiałam nikomu płacić za jej wydanie (również
w druku), bo dziewczyny chcą ją czytać, a jak przeczytają, to im się podoba. I
właśnie to, a nie sprzedaż na kilogramy, oznacza dla mnie sukces.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz