sobota, 6 stycznia 2018

W końcu jest... "Szepty" WYDANE !!!



Kochani!
Po długich miesiącach okołowydawniczych prac ostatni tom trylogii W mroku miasta wreszcie ujrzał światło dzienne :) Przyznam szczerze, że już zaczynałam się niepokoić, iż utknął w wydawniczej gmatwaninie technicznych obróbek na zawsze, bo pierwotnie miał zostać wydany na Mikołajki, potem liczyłam, że może na Boże Narodzenie, a w końcu, że zrobię Wam sylwestrową niespodziankę, ale się nie udało. Niemniej w końcu jest i nareszcie możecie go kupić. A co w kilku słowach mogę Wam powiedzieć o Szeptach... tak dla zachęty? Chyba tylko tyle, że...


  Szepty zamykają historię Kaśki i Bogusława, Gośki i Leona oraz reszty bohaterów, a wszystko przez pryzmat nieschematycznej relacji między najpotężniejszym z wampirów, królem królów i protektorem słowiańskiego Rodzaju – Chwalimirem z Toporów, a Zuzką – małym trzpiotem, Niesforną Zuzią i Pchłą Szachrajką w jednym. Na stronach Szeptów traficie do mglistego świata pogrążonego w drętwej stagnacji starego wampira, oraz do barwnego świata rezolutnej dziewczyny z artystyczną duszą, ognistym temperamentem i szalonymi pomysłami na rozwiązanie trudnych sytuacji, która w Mrocznym Świecie odnajdzie miejsce nie tylko dla siebie.

Szczerze polecam, wystarczy kliknąć tutaj

P.S.
Przy okazji muszę się pochwalić, że okładkę wykonałam absolutnie sama, z czego oczywiście jestem diabelnie dumna, bo to iście karkołomne zadanie, zwłaszcza dla kogoś tak niewprawionego, jak ja :)

No i jeszcze jedno - książka znów ma ponad 600 stron, ale to już chyba nikogo nie zdziwi :))

Na zachętę podsyłam 2 i 3 rozdział.


Rozdział 2
Szarobrunatne niebo kładło się nad Poznaniem smutne i nieprzyjazne, jak gdyby ciemne chmury wiszące nad Mrocznym Światem dotarły i tu. Choć z drugiej strony trudno uznać, by tak nie było – jeśli wojna z IN NOMINE PATRIS przybierze na sile, świat ludzi legnie w gruzach. Wprawdzie mistrz bractwa, Olaf, niczym szczur krył się gdzieś w zakamarkach Szkocji, ale rozkręcona przez niego spirala nienawiści była jak niezawodne perpetuum mobile. Jego krucjata niby zaraza roznosiła się po Europie, a trup ścielił regularnie co rusz w innym miejscu. Z Rosji i Czech spływało najwięcej doniesień o krwawych mordach i dziesiątkach ofiar, a wraz z nimi rozpaczliwe wołanie o wsparcie. Wyglądało tak, jak gdyby IN NOMINE PATRIS rozsiało po Europie swoje agendy, które prześcigały się w czystkach. Rodzaj zdawał się bezradny, sprawa z każdym dniem bardziej wymykała się spod kontroli, a wizja rychłej wojny wisiała na coraz cieńszym włosku. Królowie, wodzowie, mistrzowie klanów zwoływali narady, zespoły jednoczyły się ponad narodami, a mieszane pary, których, jak czas pokazał, było nadspodziewanie wiele, kryły się w zamkniętych ośrodkach pod ścisłą ochroną przez dzień i noc.