piątek, 26 września 2014

Ostatni Mohikanin


No i proszę, a jednak Moje czytanie i nie tylko zaczynam od filmu :) bo od razu uprzedzam, że nie będzie o książce Jamesa Fenimore'a Coopera, ale o doskonałej ekranizacji z 1992 roku z Danielem Day-Lewisem i Madeleine Stowe w rolach głównych. 


Dziś, po raz nie wiem który, obejrzałam Ostatniego Mohikanina i jestem nim urzeczona. Znowu ! Chyba już tak będzie zawsze. Mogę z czystym sumieniem przyznać - kocham ten film !!!
Kiedy pierwszy raz na niego trafiłam, notabene lata temu, bałam się, że będzie to kolejna kiepska próba ekranizacji - nudna i bez polotu. A tu masz - film mnie po prostu oczarował. A wiecie co najbardziej? Sącząca się w tle prawie niedostrzegalna miłość Uncasa i Alice i dojmująca, cudowna muzyka. Wszyscy patrzą na Corę i Nathaniela, widzą bezkompromisową, nieludzką walkę o dominację i władzę, ale mało kto dostrzega tych dwoje - cichych, będących w cieniu absorbujących, pierwszoplanowych  wydarzeń.
Jeśli ktoś widział Ostatniego Mohikanina i przeszedł obok niego obojętnie, to nie wiem, co musiałoby się wydarzyć, by poruszyć jego serce. Ja w każdym razie wymiękam - całkowicie, kompletnie i bezwarunkowo, zwłaszcza na końcówce, gdy przy przyprawiającej o dreszcz i gęsią skórkę muzyce rozgrywa się najdramatyczniejsza scena.
Ten film nie pozwala na obojętność. Jest doskonały, a do tego podszyty mądrością, rozwagą i harmonią niesioną w indiańskiej filozofii współistnienia. 
I choć celuloidowa wizja przygód Ostatniego Mohikanina odbiega znacznie od literackiego pierwowzoru, to nie przeszkadza mi zachwycać się nim znowu i znowu, i znowu.  
Dziewczyny, jeśli go widziałyście, to wiecie, o czym mówię -  widziałyście te spojrzenia? Ten dotyk, gdy Uncas tuli przerażoną, spanikowaną Alice pod strumieniami huczącego wodospadu? Po prostu... łał !!! Zaledwie kilkunastosekundowa scena, a dech człowiekowi zapiera. To jeden z najpiękniejszych filmów o miłości, a przecież słowo miłość nie pada w nim ani razu, ani razu nie pada też jakiekolwiek wyznanie, a mimo to miłość jest wręcz namacalna. Więc dlaczego, do jasnej Anielki, musieli tak źle skończyć?! Się pytam! Czy ten bezlitosny scenarzysta, skoro już majstrował przy fabule i zmieniał w wizji pana Coopera co nieco, nie mógł uśmiercić wrednego Maguy, nim ten zarżnął Uncasa i doprowadził Alice do samobójstwa? Wiem - taki happy end z pewnością zmieniłby postrzeganie filmu, ale ileż kobiet by uszczęśliwił :)! A poza tym, bądźmy szczerzy - oszczędził głównych bohaterów i dał szansę ich miłości? Pewnie, że tak! Więc dlaczego nie Uncasowi i Alice? Ja się z takim losem moich ulubieńców nie godzę i już!
      przejdź do sceny


I choć I Will Find You zespołu Clannad nie jest tłem do toczącego się w kulminacyjnym punkcie filmu dramatu, to jednak polecam, byście zajrzały na youtube, posłuchały i zobaczyły, co mnie tak urzekło.





czwartek, 25 września 2014

Tajemnice - prolog i rozdział 1


Pierwszy fragment opublikowany!!!
Hej :)
Wiem, zapowiadałam, że pierwsze fragmenty tekstu pojawią się dopiero w październiku jak ogarnę bloga, ale, choć bloga wciąż jeszcze ogarniam, nie mam sumienia dręczyć tych, którzy czekają na pierwsze (i mam nadzieję kolejne) odcinki przygód moich wampirków.
Zatem już dziś czekają na Was prolog i pierwszy rozdział Tajemnic. 

Zapraszam, miłego czytania :)


Prolog


Wielki bór przytłaczał mrokiem i potęgą, ale zaprawieni w bojach wojowie nie z takim przeciwnikiem już się potykali. Noc w tym borze mogła dać im jedynie ukojenie i chwile wytchnienia od ciężaru oręża, którym byli objuczeni.
Unosząc prawą rękę ku górze, Gniewomir dał znać swojej drużynie, że tu staną na nocleg. Stary Gniewko był szczęśliwy, że wyprawa już się skończyła. Teraz musieli tylko szczęśliwie wrócić do swych najbliższych. W odległej osadzie, do której zmierzali, czekały na nich kobiety – matki i żony. Niektórzy mieli też potomstwo – kruchy drobiazg, który sprawiał, że każdy silny i niepokonany mąż wytrwale przemierzał powrotną drogę, by jak najszybciej stanąć w progu domostwa i ściskać swymi mocarnymi ramionami, kojąc tym skrywaną głęboko w sobie rodzicielską tęsknotę.

środa, 17 września 2014

Dziś powstało Nocne pióro




Dziś powstało Nocne pióro.
Dlaczego tak? Ano dlatego, że właśnie nocami pracuję.
To nocami nadaję kształt postaciom, zdarzeniom, intrygom i romansom kryjącym się w moich książkach. A że pióro jest nieodłącznym atrybutem pisarza, więc cóż... mamy
Nocne pióro :)

Niemniej... bądźmy szczerzy - tworzenie bloga, to dla mnie nowość. Pisać posty - proszę bardzo, nawet załączać zdjęcia już się nauczyłam, ale cała ta techniczna otoczka jest niczym czarna magia! Tak więc proszę o wyrozumiałość, bo różne rzeczy mogą się tu dziać, nim ją ogarnę :) :) :)