czwartek, 20 kwietnia 2017

Kropla życia



Kolejna książka z e-bookowej kolekcji pojawia się dziś na moim blogu, ale przyznam szczerze, że robię to z premedytacją, licząc, iż dzięki temu jeszcze jeden polski twórca zyska szersze grono czytelników. Najwyższy bowiem czas promować rodzimych twórców i to nie tylko tych kilkoro najbardziej poczytnych, o których wszędzie głośno.
Kropla życia autorstwa Oliwii Tybulewicz – bo tę właśnie książkę chcę dziś Wam zaprezentować – to współczesna powieść babska i niebabska, jak kto lubi, ale zdecydowanie w moich klimatach. A o czym? No właśnie – o wampirach. Niemniej dla usprawiedliwienia, a może dla lepszego zrozumienia zmysłu autorki, powtórzę za nią: Wampiry? Znowu? A jednak! Okazuje się, że jeszcze nie powiedziano o nich wszystkiego.
I w stu procentach się z tym zgadzam J, zwłaszcza jeśli nie słyszeliście dotąd opowieści głównej bohaterki Kropli życia – Wioletty.

Wioletta – zwykła dziewczyna z zadziwiającą tolerancją dla niezwykłych zjawisk – od trzech lat pracuje jako kelnerka w lokalu o dźwięcznej nazwie Luna, tłumnie odwiedzanym przez istoty nadprzyrodzone… i w zasadzie tylko te. Wampiry, wilkołaki, czarodzieje, wróżki, gnomy oraz reszta magicznych stworzeń, to specyficzne towarzystwo z dziwacznymi nawykami i równie dziwacznymi pomysłami na dobrze spędzony czas, dlatego bywa, że bezwstydnie kradną, co tylko się da i pod byle pretekstem wszczynają bójki, a gdy znikają, pub Luna wygląda jak wielkie pobojowisko.
Pewnego dnia zbieg okoliczności sprawia, że w ręce Wioletty wpada magiczny eliksir, własność wpływowej wampirzycy, hrabiny Kraus. Kierowana ciekawością dziewczyna postanawia go wypróbować. Problem pojawia się następnego dnia, gdy okazuje się, że po fiolce z cudowną miksturą nie ma śladu, za to w głowie Wioletty dzwoni wywołująca ciarki pustka. Co się stało? I gdzie podział się drogocenny specyfik?
Wiedząc, że wcześniej czy później dołączy do grona podejrzanych, dziewczyna rozpoczyna poszukiwania, będące swoistym wyścigiem z czasem. Po drodze przyjdzie jej stawić czoło nie tylko wampirom i niesfornym klientom Luny oraz skrzyżowaniu psa z krokodylem, ale też własnej matce próbującej wyswatać ją za wszelką cenę.
Czy rezolutnej kelnerce uda się na czas odzyskać pamięć, znaleźć fiolkę oraz zaprowadzić ład we własnym życiu?

Jak więc widzicie, w barwnej opowieści Wioletty znów napotykamy wampiry oraz całą plejadę istot paranormalnego i fantasy świata, a wszystko podane prostym, przystępnym językiem kreślącym przygodową historię z dreszczykiem, nutką romansu i z ogromnym humorem.
A jeśli jeszcze nie jesteście przekonani, czy Kropla życia pióra Oliwii Tybulewicz to książka właśnie dla Was zapraszam do obejrzenia prezentacji na youtube: tutaj
oraz (za zgodą autorki) na dwa pierwsze rozdziały poniżej.

Rozdział I


Znacie to uczucie, gdy noc nie ma końca? Minuty ciągną się niczym śmietankowe krówki, a sekundy dzielnie im wtórują? To właśnie jedna z nich.
- Krew… Chcę krwi! - Mój kolejny klient kurczowo chwyta się lady, po czym paskudnie wykrzywia, ukazując przy tym imponujące, fachowo naostrzone kły.
Bynajmniej nieporuszona patrzę w jego zaczerwienione, podkrążone oczy.
- Mogę zaproponować kaszankę.
- Czy to mają być kpiny? - chrypi w odpowiedzi.
Wzdycham.
- Czaruś, czystej krwi dziś nie ma i nie będzie. Dostawca nie dowiózł.
Widzicie, Czarek próbuje przekonać otoczenie, że jest wampirem. To oczywiście bzdura - nigdy nie był niczym więcej niż wilkołakiem. Już sam zapach go zdradza; jak wszystkim z jego rodzaju towarzyszy mu delikatna woń psa. Laik mógłby ją przeoczyć, ale ja się do nich nie zaliczam. Jak by nie patrzeć, pracuję w tej przyciągającej wszelkie podejrzane indywidua spelunce już trzeci rok i między innymi dlatego trudno mi zrozumieć, co on widzi w nieumarłych. To zimnokrwiste, podstępne stworzenia o hipnotyzującym spojrzeniu atakującego węża, tylko czyhające na chwilę nieuwagi potencjalnej ofiary. Widać biedak naczytał się modnych ostatnio romansideł dla nastolatek i ubzdurał sobie, że to doskonały sposób na podryw. Cóż, jeśli faktycznie na którąś z panienek to zadziała, to będzie ona, delikatnie mówiąc, idiotką. Musiałaby nią być, skoro w ogóle zamierzałaby rozważać romans z umarlakiem, który przy pierwszej okazji użyłby jej jako posiłku. Nie oszukujmy się, wampiry nie słyną z silnej woli. To właśnie dlatego przed pójściem do pracy obwieszam się srebrną biżuterią.