czwartek, 3 listopada 2016

I znowu mam się z czego cieszyć :)





Kolejna dobra wieść - Cienie też na liście bestsellerów wydawnictwa :)) 

Kiedy Cienie znalazły się wśród najbardziej poczytnych książek e-bookowa, nie wiem, ja dowiedziałam się w połowie października, gdy napisała mi o tym jedna z czytelniczek. Przepraszam, że nie było sposobności, by się tą miłą nowiną podzielić z Wami wcześniej. Nadrabiam to dziś :)

Cienie na liście bestsellerów to dla mnie ogromna radość, zwłaszcza że nie upłynął nawet rok od wydania, a po burzy, jaka przetoczyła się nad Tajemnicami, nie pozostawiając na moim pisarstwie suchej nitki, można by się spodziewać, że poczytność będzie mizerna. Ale nie :)). Co więcej, jak widać, niezależnie od hejterskiej nagonki i niegodziwych opinii pseudo czytelników prawdziwi czytelnicy docenili moją pracę, a debiutancka książka spodobała im się na tyle, że nadal śledzą losy moich bohaterów. To miłe :)).  Na dodatek Tajemnice wciąż utrzymują swoją bestsellerową pozycję i tym oto sposobem oba tomy W mroku miasta znalazły się wśród dwudziestu pięciu (na ten moment, bo być może długość listy bestsellerów się zmienia) najchętniej czytanych książek. To taki mój mały-wielki sukces :), którego oczywiście by nie było, gdyby nie Wy, drodzy moi czytelnicy!!! I choć sukcesy nie są wieczne, to radość pozostaje niezmienna :)) A radość tym większa, że w pisarstwie dopiero raczkuję i daleko mi do profesjonalistów z kolekcją własnych dzieł na księgarskich półkach.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Kobieta na detoksie, czyli wakacyjne hej :)



Kochani... żyję :) Nie zniknęłam, choć mogłoby się tak zdawać. Po prostu kilka prozaicznych, aczkolwiek niefajnych i niefartownych zdarzeń sprawiło, że postanowiłam się zdystansować (od wszystkiego) przez dłuższy czas. A że lato i okres wakacji sprzyjają takim pomysłom, to spakowałam manatki i wywędrowałam na wieś.
Nie macie pojęcia, jakie to oczyszczające!!! Na wsi czas płynie bajecznie wolno!!! Człowiek tu nie gna od jednej sprawy do drugiej, z krótką przerwą na sen gdzieś w międzyczasie. Co oczywiście nie znaczy, że wiodę próżniaczy żywot, całymi dniami się wałkonię i zbijam bąki. Nic z tych rzeczy! Ogarniam nasze wciąż nieskończone wioskowe domostwo, a poza tym... po prostu wreszcie mam czas na życie!!! Nie dziwcie się więc, że ze zgrozą myślę o niedalekiej jesieni i powrocie do miejskiej codzienności. Nie chcę wracać, dlatego zaszyłam się w przysiółku wśród pól na skraju wioski i rozkoszuję się świadomością istnienia, a do miasta, pośpiechu, kompa (który i tak na kilka ładnych tygodni się zbiesił i nawet fachowiec nie bardzo umiał sobie z nim poradzić), a więc i do pisania wrócę z nowym rokiem szkolnym, a może nawet dopiero z akademickim.
Jeśli z powodu tej długiej dość ciszy w eterze ulotniłam się z Waszej pamięci, to właśnie wpadam powiedzieć "odsapkowe" cześć... i się przypomnieć :)
A skoro już włączyłam kompa, to przy okazji przewietrzyłam troszkę bloga (i... o cudzie! - udało mi się "jakoś" zamieścić tę fajną grafikę, którą zrobiła Kasia), co, mam nadzieję, widać. Poza tym postem nic jednak jeszcze nie zostawiam. Mam już co prawda projekt kilku rozdziałów III tomu, ale podrzucę je później, bo, jak pisałam, jestem na egzystencjalno-pisarskim detoksie :))


czwartek, 25 lutego 2016

IDoL




Choć zapowiedziałam, że na tym blogu nie będę oceniać pisarskich poczynań innych autorów i tej zasady zamierzam się trzymać, to jednak obiecałam pisać od czasu do czasu o tym, co na mojej półce z książkami. Zatem dziś pierwsza powieść nie mojego autorstwa, która pojawia się na Nocnym Piórze. 
Jak wiecie moje czytelnicze klimaty to zdecydowanie babska literatura – wampiry i cała reszta paranormalnego i fantasy świata z pełnym dobrodziejstwem gatunku, czyli sensacją, przygodą, dreszczykiem i płomiennym romansem okraszonym wyrazistym seksem :) Poza paranormal i fantasy to też biegunowo odmienna literatura, czyli dzieła klasyków, do których wracam co jakiś czas i z przyjemnością przypominam sobie zakurzonych już nieco bohaterów, o których pokolenie moich dzieci nie słyszało nawet w szkole. Niemniej dzisiejszy post będzie o książce, która, jak na moje upodobania, jest dość nietypowa; o książce autorstwa rodzimego twórcy, Mariana Kowalskiego pod tytułem IDoL, opublikowanej przez wydawnictwo e-bookowo na przełomie roku, a więc wciąż jeszcze pachnącej drukiem.
Jak sam twórca mówi, IDoL to powieść z gatunku political fiction. I trudno byłoby się z nim nie zgodzić, zważywszy na podjęty problem i czas umiejscowienia fabuły. To powieść traktująca o imigrantach i uchodźcach, w której autor zderza dwa cywilizacyjne światy, nie szczędząc sarkazmu, gdy opisuje starzejącą się cywilizację europejską. Niemniej w tym pierwszym na naszym rynku utworze, który podejmuje trudną tematykę współegzystencji, nie znajdziecie odpowiedzi na pytanie: jak zakończy się w Europie narastający konflikt z uchodźcami. Zobaczycie natomiast świat prawdopodobnych wizji zakotwiczonych w niedalekiej odległości czasowej. Akcja powieści rozgrywa się na polskiej wyspie Uznam, gdzie, jak wiemy z historii, w czasach faszyzmu powstawała niezwykle groźna broń (V1), która mogła zmienić przebieg wojny i zadecydować o zwycięstwie Niemiec nad światem; szczęśliwie zabrakło kilku miesięcy do jej pełnej sprawności. W obliczu takiej historii Uznamu autor stawia kluczowe pytania: Czy wyspa ta raz jeszcze przejdzie do historii jako miejsce ważnych decyzji dla europejskiej cywilizacji? Czy nie zabraknie czasu na opamiętanie, rozsądek Europejczyków? 
Poza pionierską tematyką i kontrowersyjnymi, zmuszającymi do zastanowienia wizjami przyszłości kreowanymi przez Mariana Kowalskiego, IDoLa wyróżnia jeszcze jedna cecha – wyjątkowy sposób wyrazu, by nie powiedzieć swoista maniera twórcza autora. Biorąc tę powieść do ręki, nie spodziewałam się, że w dobie lawiny anglojęzycznych przekładów i pisarskich prób rzeszy ich naśladowców, których język konstruowany jest na zdaniach prostych, w porywie i sporadycznie zaś na zdaniach złożonych, spotkam się z tak „zamaszystym” stylem. Styl IDoLa bowiem oparty w przeważającej większości na zdaniach wielokrotnie złożonych jest dziś rzadkością i, co należy podkreślić, cechą naprawdę cenną, wymagającą od czytelnika wysiłku intelektualnego, by na płaszczyźnie twórca – odbiorca zaiskrzyło. Zresztą nie tylko styl, ale i narracja prowadzona w dużej mierze w formie mowy pozornie zależnej wymaga od czytelnika skupienia. Konwencja prozatorska Pana Kowalskiego może z początku zaskakiwać, jakkolwiek z każdą kolejną stroną czytelnik oswaja się z finezyjnym warsztatem autora. Dzięki niemu IDoL nie jest powieścią, którą czytasz w biegu, połykasz w pół dnia, odkładasz na półkę i zapominasz. W tym kontekście mogę z całą pewnością powiedzieć, że jeśli nawet fabuła IDoLa okaże się dla kogoś nieprzekonująca, bo jak wiemy, o gustach się nie dyskutuje i co jednego wprawi w euforię, drugiemu może jeżyć włos na głowie, a ja, jak obiecałam, nie zamierzam książki oceniać, to z pewnością konieczność zaangażowania sprawia, że powieść ta zapada w świadomości na długo.
I choć Marian Kowalski – publicysta, autor sztuk scenicznych, słuchowisk radiowych, powieści społeczno-obyczajowych i historycznych – to, jak widać, pisarz z naprawdę sporym dorobkiem, przyznam szczerze, że IDoL jest pierwszym utworem jego autorstwa, który trafił w moje ręce.
A czy książka podobała mi się, czy też nie, nie powiem, bo to już moja prywatna sprawa :))

poniedziałek, 15 lutego 2016

Wiosenne porządki




No, może „wiosenne" to nieco na wyrost powiedziane, ponieważ wiosna dopiero przed nami, ale porządki z pewnością są, bo jak widzicie, postanowiłam solidnie uporządkować Nocne Pióro. A dlaczego? Bo uznałam, że po kilkunastu miesiącach mojej na nim działalności wygląda marnie i najwyższy czas coś zmienić    a dokładnie zmienić wszystko, co się da. 
Uff… było ciężko, ale wyszło całkiem, całkiem... chyba :) Ale od początku...
W pierwszej kolejności stwierdziłam, że nie wystarczy zaprowadzić ład w treści, trzeba też odziać Nocne Pióro w nową szatę. Niestety pech chciał, że zmieniając tę szatę, niechcący „zawieruszyłam" nagłówkową grafikę, którą zrobiła Kasia. Tak właściwie, to jej nie zawieruszyłam ostatecznie i na amen, ale co z tego, że ją mam, skoro nie umiem odpowiednio umieścić jej na blogu? To wyskakuje mi mały obrazek gdzieś z boku, to tytuł bloga mi znika, a w jego miejsce pojawia się fota na pół strony… no normalnie masakra :) Ale o tym, że noga ze mnie, jeśli chodzi o blogowanie, nie muszę już chyba nikogo przekonywać. Może za jakiś czas powalczę jeszcze, żeby jednak grafikę mieć, ale na dzień dzisiejszy się poddałam. A wracając do porządków – trochę trwało, bo blisko półtora roku, min zdecydowałam, jaki ostatecznie nadać mu kształt, ale jako że kiepska ze mnie blogerka, to Nocne Pióro rozwija się powoli. Powstało, by informować czytelników o moich pisarskich poczynaniach i oczywiście, by przed premierą książek szepnąć ciekawskim, co nowego słychać u bohaterów. Do tej pory informacje były zamieszczane w chaosie, ale minęło te półtora roku, ja nieco okrzepłam na blogerskiej niwie, przy okazji przyglądając się, jak robią to inni i wreszcie sprecyzowałam wizję. Zatem strawiwszy około tygodnia przed komputerem, ćwicząc w tym czasie najróżniejsze kombinacje na bloggerze, mam w końcu Nocne Pióro po gruntownych porządkach i z nową szatą. Tylko bez grafiki. Jeśli Kasia się kiedyś zlituje i znowu coś tu zamieści, żeby ozdobić czołówkę, to super, a jeśli nie, ten stan będzie musiał mi wystarczyć :) 
A co do układu bloga – kiedy już wszelkie kolorki, tabelki, tła, tytuły, napisy i tę całą wizualną stronę ogarnęłam w stopniu zadowalającym (w każdym razie mnie), przyszedł czas na układ treści. Sam układ wydaje się bardzo czytelny i myślę, że od teraz już niewiele się zmieni. Założyłam bowiem, że strony są tylko zapowiedzią i informacją o ogólnym zarysie, zaś wszystkie posty dotyczące tematu umieściłam w etykietach. Również rozdziały poszczególnych książek są od teraz tylko w etykietach, nawet jeśli wcześniej zamieszczane były na stronie tytułu. Niektóre etykiety nie mają odniesienia w stronach, bo zakładanie im stron z dopowiedzeniem uznałam za zbędne. Z czasem mam zamiar dołożyć jeszcze co najmniej dwie etykiety, ale o nich napiszę, kiedy przyjdzie na to pora. Mam też zamiar wprowadzić etykietę, w której będę informowała o pisarskich przedsięwzięciach innych twórców, ale z pewnością nigdy nie znajdziecie tu recenzji oceniającej cudze pisanie. Sama piszę, więc  byłoby nie na miejscu ferować opinie o pracy innych pisarzy.
Być może obecna wizja z czasem ulegnie zmianie, ale na dziś Nocne Pióro wygląda właśnie tak. 

Pozdrawiam i zapraszam do odkurzonego i przewietrzonego Nocnego Pióra :)