Nieczęsto się tu ostatnio pojawiam, bo czas i czytelniczki poganiają, bym kończyła II tom mojego cyklu, ale od czasu do czasu zjawiam się i wrzucam co nieco. I właśnie dziś wrzucam 9 rozdział Tajemnic.
Zapraszam do czytania :)
Rozdział 9
Od tygodnia Jacek nie mieszkał w domu.
Kaśka każdego dnia budziła się z innym pakietem emocji, które, w cyklicznych napadach, zmieniały się co dwadzieścia cztery godziny. Gdy jednego dnia otwierała oczy z euforycznym uśmiechem wolności i jasności sytuacji na ustach, to następnego chmury czarnej rozpaczy i depresyjnej paniki zasłaniały każdy zakamarek jej emocjonalnej świadomości. Telefon komórkowy brała do ręki dziesięć razy na godzinę i bijąc się z myślami, rozpatrywała swoje przeprosiny i błaganie męża marnotrawnego o powrót na łono rodziny. Fakt był jednak taki, że gdyby ów mąż marnotrawny brał pod uwagę ewentualność powrotu, to też miał telefon i mógł zadzwonić. Nie dzwonił. Nie było więc co się łudzić – to koniec. Słowo „koniec” za każdym razem budziło nowe pokłady paniki w i tak już zszarganym wnętrzu Kaśki, ale na ten moment zdawało się być jej ulubionym słowem. Słowem na dziś, na jutro, na jeszcze bardzo, bardzo długo. Na szczęście codzienne obowiązki matki i gospodyni oraz nieliczne, ale jednak, obowiązki zawodowe, wymuszały na niej odnalezienie w sobie każdego ranka choćby minimum zdrowego rozsądku i podtrzymywania go przy jego wątłym istnieniu aż do wieczora. Wieczorem była natomiast wystarczająco wyczerpana natłokiem zajęć i kłębowiskiem głupich myśli, by nie zalewać się w trupa, o czym niejednokrotnie marzyła. Zasypiała błyskawicznie, dając odpocząć skołatanemu sercu, udręczonej świadomości i rozszalałym emocjom.