Jako że wokół mnie ciągle toczą się jakieś zawirowania, a w związku z tym prace nad korektą zeszły na drugi plan (wprawdzie jestem już za połową, ale książka wciąż ma ponad 700 stron), postanowiłam dodać dziś dwa rozdziały i sprawić niecierpliwym frajdkę na weekend :)
Czytajcie, a przy okazji trzymajcie kciuki, żeby czas nieco zwolnił, a lawina zdarzeń sypiących się na moją głowę wreszcie ustała.
pozdrawiam i życzę miłego czytania :)
Rozdział 7
–
A może właśnie w tym tkwi sedno? – zastanawiał się głośno Leon. – Może to
faktycznie któryś z naszych steruje tym horrorem? Ktoś, komu nie w smak zmiany
i nowy porządek.
Siedział
rozparty w fotelu w zaciszu gabinetu podpoznańskiej rezydencji Chwalimira,
dokąd dotarł przed kilkunastoma minutami. Obok niego w zwartym kwadracie
wypoczynkowych kanap siedzieli Bogusław, Marek i Otto.
Młody
wampir ubrany w czarne dżinsy i czarną koszulę wyglądał mrocznie. Zwichrzone
czarne włosy i dwudniowy zarost podsycały efekt. Jego oczy jak zwykle lśniły
głębokim granatem. Coś się z nim działo. Mimo pozornego opanowania sprawiał
wrażenie niespokojnego, choć zdawało się, że pozostali nie dostrzegają jego
niepokoju. Cholera – syknął w duchu
Chwalimir. Czy tylko on to zauważył?