Kochani!
Po długich miesiącach okołowydawniczych prac ostatni tom trylogii W mroku miasta wreszcie ujrzał światło dzienne :) Przyznam szczerze, że już zaczynałam się niepokoić, iż utknął w wydawniczej gmatwaninie technicznych obróbek na zawsze, bo pierwotnie miał zostać wydany na Mikołajki, potem liczyłam, że może na Boże Narodzenie, a w końcu, że zrobię Wam sylwestrową niespodziankę, ale się nie udało. Niemniej w końcu jest i nareszcie możecie go kupić. A co w kilku słowach mogę Wam powiedzieć o Szeptach... tak dla zachęty? Chyba tylko tyle, że...
Szepty zamykają historię
Kaśki i Bogusława, Gośki i Leona oraz reszty bohaterów, a wszystko przez
pryzmat nieschematycznej relacji między najpotężniejszym z wampirów, królem
królów i protektorem słowiańskiego Rodzaju – Chwalimirem z Toporów, a Zuzką –
małym trzpiotem, Niesforną Zuzią i Pchłą Szachrajką w jednym. Na
stronach Szeptów traficie do mglistego świata pogrążonego w drętwej stagnacji starego
wampira, oraz do barwnego świata rezolutnej dziewczyny z artystyczną duszą,
ognistym temperamentem i szalonymi pomysłami na rozwiązanie trudnych sytuacji,
która w Mrocznym Świecie odnajdzie miejsce nie tylko dla siebie.
Szczerze polecam, wystarczy kliknąć tutaj
P.S.
Przy okazji muszę się pochwalić, że okładkę wykonałam absolutnie sama, z czego oczywiście jestem diabelnie dumna, bo to iście karkołomne zadanie, zwłaszcza dla kogoś tak niewprawionego, jak ja :)
No i jeszcze jedno - książka znów ma ponad 600 stron, ale to już chyba nikogo nie zdziwi :))
No i jeszcze jedno - książka znów ma ponad 600 stron, ale to już chyba nikogo nie zdziwi :))
Na zachętę podsyłam 2 i 3 rozdział.
Rozdział 2
Rozdział 2
Szarobrunatne niebo kładło się nad Poznaniem smutne i nieprzyjazne, jak gdyby ciemne chmury wiszące nad Mrocznym Światem dotarły i tu. Choć z drugiej strony trudno uznać, by tak nie było – jeśli wojna z IN NOMINE PATRIS przybierze na sile, świat ludzi legnie w gruzach. Wprawdzie mistrz bractwa, Olaf, niczym szczur krył się gdzieś w zakamarkach Szkocji, ale rozkręcona przez niego spirala nienawiści była jak niezawodne perpetuum mobile. Jego krucjata niby zaraza roznosiła się po Europie, a trup ścielił regularnie co rusz w innym miejscu. Z Rosji i Czech spływało najwięcej doniesień o krwawych mordach i dziesiątkach ofiar, a wraz z nimi rozpaczliwe wołanie o wsparcie. Wyglądało tak, jak gdyby IN NOMINE PATRIS rozsiało po Europie swoje agendy, które prześcigały się w czystkach. Rodzaj zdawał się bezradny, sprawa z każdym dniem bardziej wymykała się spod kontroli, a wizja rychłej wojny wisiała na coraz cieńszym włosku. Królowie, wodzowie, mistrzowie klanów zwoływali narady, zespoły jednoczyły się ponad narodami, a mieszane pary, których, jak czas pokazał, było nadspodziewanie wiele, kryły się w zamkniętych ośrodkach pod ścisłą ochroną przez dzień i noc.