Ponieważ ostatnio mało się działo na blogu, postanowiłam zamieścić dziś dwa rozdziały Tajemnic. Mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu :)
Zapraszam !!!
Rozdział 6
1 listopada – Dzień Zmarłych był zawsze osobliwym świętem. Dla Rodzaju szczególnie, gdyż tak naprawdę byli przecież nieumarłymi martwymi. W ten dzień, podobnie jak reszta społeczeństwa, gromadzili się na cmentarzach i wspominali tych, którzy odeszli, wciąż żywych w ich pamięci.
Nie mieli grobów, nie chowali ciał na ludzką modłę. Szczątki swych prawdziwie zmarłych braci palili, a prochy rozsypywali z wiatrem, oddając je Matce Naturze. Niemniej brak grobów nie przeszkadzał im w tym szczególnym dniu odwiedzać miejsca pochówków i obcować z ich duchami wśród duchów innych zmarłych.
1 listopada 2011 roku był absolutnie wyjątkowy – ciepły, słoneczny, bezwietrzny, można by rzec: radośnie pogodny. Dlatego, gdy po zapadnięciu zmroku Bogusław rozchylił mięsiste zasłony w swoim salonie i stanął w otwartych drzwiach okna balkonowego, czuł słoneczne ciepło, które jeszcze tliło się w wieczornym powietrzu. Trzymał w ręce szklankę z podgrzaną krwią i przyglądał się światu na zewnątrz. Takiej jesieni nie było już od wielu lat, aż chciało się wyjść z domu i wybrać na spacer.