czwartek, 3 listopada 2016

I znowu mam się z czego cieszyć :)





Kolejna dobra wieść - Cienie też na liście bestsellerów wydawnictwa :)) 

Kiedy Cienie znalazły się wśród najbardziej poczytnych książek e-bookowa, nie wiem, ja dowiedziałam się w połowie października, gdy napisała mi o tym jedna z czytelniczek. Przepraszam, że nie było sposobności, by się tą miłą nowiną podzielić z Wami wcześniej. Nadrabiam to dziś :)

Cienie na liście bestsellerów to dla mnie ogromna radość, zwłaszcza że nie upłynął nawet rok od wydania, a po burzy, jaka przetoczyła się nad Tajemnicami, nie pozostawiając na moim pisarstwie suchej nitki, można by się spodziewać, że poczytność będzie mizerna. Ale nie :)). Co więcej, jak widać, niezależnie od hejterskiej nagonki i niegodziwych opinii pseudo czytelników prawdziwi czytelnicy docenili moją pracę, a debiutancka książka spodobała im się na tyle, że nadal śledzą losy moich bohaterów. To miłe :)).  Na dodatek Tajemnice wciąż utrzymują swoją bestsellerową pozycję i tym oto sposobem oba tomy W mroku miasta znalazły się wśród dwudziestu pięciu (na ten moment, bo być może długość listy bestsellerów się zmienia) najchętniej czytanych książek. To taki mój mały-wielki sukces :), którego oczywiście by nie było, gdyby nie Wy, drodzy moi czytelnicy!!! I choć sukcesy nie są wieczne, to radość pozostaje niezmienna :)) A radość tym większa, że w pisarstwie dopiero raczkuję i daleko mi do profesjonalistów z kolekcją własnych dzieł na księgarskich półkach.

czwartek, 25 lutego 2016

IDoL




Choć zapowiedziałam, że na tym blogu nie będę oceniać pisarskich poczynań innych autorów i tej zasady zamierzam się trzymać, to jednak obiecałam pisać od czasu do czasu o tym, co na mojej półce z książkami. Zatem dziś pierwsza powieść nie mojego autorstwa, która pojawia się na Nocnym Piórze. 
Jak wiecie moje czytelnicze klimaty to zdecydowanie babska literatura – wampiry i cała reszta paranormalnego i fantasy świata z pełnym dobrodziejstwem gatunku, czyli sensacją, przygodą, dreszczykiem i płomiennym romansem okraszonym wyrazistym seksem :) Poza paranormal i fantasy to też biegunowo odmienna literatura, czyli dzieła klasyków, do których wracam co jakiś czas i z przyjemnością przypominam sobie zakurzonych już nieco bohaterów, o których pokolenie moich dzieci nie słyszało nawet w szkole. Niemniej dzisiejszy post będzie o książce, która, jak na moje upodobania, jest dość nietypowa; o książce autorstwa rodzimego twórcy, Mariana Kowalskiego pod tytułem IDoL, opublikowanej przez wydawnictwo e-bookowo na przełomie roku, a więc wciąż jeszcze pachnącej drukiem.
Jak sam twórca mówi, IDoL to powieść z gatunku political fiction. I trudno byłoby się z nim nie zgodzić, zważywszy na podjęty problem i czas umiejscowienia fabuły. To powieść traktująca o imigrantach i uchodźcach, w której autor zderza dwa cywilizacyjne światy, nie szczędząc sarkazmu, gdy opisuje starzejącą się cywilizację europejską. Niemniej w tym pierwszym na naszym rynku utworze, który podejmuje trudną tematykę współegzystencji, nie znajdziecie odpowiedzi na pytanie: jak zakończy się w Europie narastający konflikt z uchodźcami. Zobaczycie natomiast świat prawdopodobnych wizji zakotwiczonych w niedalekiej odległości czasowej. Akcja powieści rozgrywa się na polskiej wyspie Uznam, gdzie, jak wiemy z historii, w czasach faszyzmu powstawała niezwykle groźna broń (V1), która mogła zmienić przebieg wojny i zadecydować o zwycięstwie Niemiec nad światem; szczęśliwie zabrakło kilku miesięcy do jej pełnej sprawności. W obliczu takiej historii Uznamu autor stawia kluczowe pytania: Czy wyspa ta raz jeszcze przejdzie do historii jako miejsce ważnych decyzji dla europejskiej cywilizacji? Czy nie zabraknie czasu na opamiętanie, rozsądek Europejczyków? 
Poza pionierską tematyką i kontrowersyjnymi, zmuszającymi do zastanowienia wizjami przyszłości kreowanymi przez Mariana Kowalskiego, IDoLa wyróżnia jeszcze jedna cecha – wyjątkowy sposób wyrazu, by nie powiedzieć swoista maniera twórcza autora. Biorąc tę powieść do ręki, nie spodziewałam się, że w dobie lawiny anglojęzycznych przekładów i pisarskich prób rzeszy ich naśladowców, których język konstruowany jest na zdaniach prostych, w porywie i sporadycznie zaś na zdaniach złożonych, spotkam się z tak „zamaszystym” stylem. Styl IDoLa bowiem oparty w przeważającej większości na zdaniach wielokrotnie złożonych jest dziś rzadkością i, co należy podkreślić, cechą naprawdę cenną, wymagającą od czytelnika wysiłku intelektualnego, by na płaszczyźnie twórca – odbiorca zaiskrzyło. Zresztą nie tylko styl, ale i narracja prowadzona w dużej mierze w formie mowy pozornie zależnej wymaga od czytelnika skupienia. Konwencja prozatorska Pana Kowalskiego może z początku zaskakiwać, jakkolwiek z każdą kolejną stroną czytelnik oswaja się z finezyjnym warsztatem autora. Dzięki niemu IDoL nie jest powieścią, którą czytasz w biegu, połykasz w pół dnia, odkładasz na półkę i zapominasz. W tym kontekście mogę z całą pewnością powiedzieć, że jeśli nawet fabuła IDoLa okaże się dla kogoś nieprzekonująca, bo jak wiemy, o gustach się nie dyskutuje i co jednego wprawi w euforię, drugiemu może jeżyć włos na głowie, a ja, jak obiecałam, nie zamierzam książki oceniać, to z pewnością konieczność zaangażowania sprawia, że powieść ta zapada w świadomości na długo.
I choć Marian Kowalski – publicysta, autor sztuk scenicznych, słuchowisk radiowych, powieści społeczno-obyczajowych i historycznych – to, jak widać, pisarz z naprawdę sporym dorobkiem, przyznam szczerze, że IDoL jest pierwszym utworem jego autorstwa, który trafił w moje ręce.
A czy książka podobała mi się, czy też nie, nie powiem, bo to już moja prywatna sprawa :))