czwartek, 25 sierpnia 2016

Kobieta na detoksie, czyli wakacyjne hej :)



Kochani... żyję :) Nie zniknęłam, choć mogłoby się tak zdawać. Po prostu kilka prozaicznych, aczkolwiek niefajnych i niefartownych zdarzeń sprawiło, że postanowiłam się zdystansować (od wszystkiego) przez dłuższy czas. A że lato i okres wakacji sprzyjają takim pomysłom, to spakowałam manatki i wywędrowałam na wieś.
Nie macie pojęcia, jakie to oczyszczające!!! Na wsi czas płynie bajecznie wolno!!! Człowiek tu nie gna od jednej sprawy do drugiej, z krótką przerwą na sen gdzieś w międzyczasie. Co oczywiście nie znaczy, że wiodę próżniaczy żywot, całymi dniami się wałkonię i zbijam bąki. Nic z tych rzeczy! Ogarniam nasze wciąż nieskończone wioskowe domostwo, a poza tym... po prostu wreszcie mam czas na życie!!! Nie dziwcie się więc, że ze zgrozą myślę o niedalekiej jesieni i powrocie do miejskiej codzienności. Nie chcę wracać, dlatego zaszyłam się w przysiółku wśród pól na skraju wioski i rozkoszuję się świadomością istnienia, a do miasta, pośpiechu, kompa (który i tak na kilka ładnych tygodni się zbiesił i nawet fachowiec nie bardzo umiał sobie z nim poradzić), a więc i do pisania wrócę z nowym rokiem szkolnym, a może nawet dopiero z akademickim.
Jeśli z powodu tej długiej dość ciszy w eterze ulotniłam się z Waszej pamięci, to właśnie wpadam powiedzieć "odsapkowe" cześć... i się przypomnieć :)
A skoro już włączyłam kompa, to przy okazji przewietrzyłam troszkę bloga (i... o cudzie! - udało mi się "jakoś" zamieścić tę fajną grafikę, którą zrobiła Kasia), co, mam nadzieję, widać. Poza tym postem nic jednak jeszcze nie zostawiam. Mam już co prawda projekt kilku rozdziałów III tomu, ale podrzucę je później, bo, jak pisałam, jestem na egzystencjalno-pisarskim detoksie :))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz